sobota, 30 stycznia 2016

3. I dopiero teraz mi mówisz?

       Od Sylwestra nie mogła się dodzwonić do Skarba. Za każdym razem, albo poczta, albo odrzucał. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Przecież nic nie zrobiłam.
         Czytałam właśnie moją ulubioną książkę "Szeptem", gdy dostałam SMS'a od mojego chłopaka.
Skarb: Wejdź na Skeyp'a. Musimy pogadać.
         Nie podobają mi się słowa "Musimy pogadać", ale może w końcu dowiem się o co mu chodzi. Odpisałam mu:
Ja: Już wchodzę.
         Zaznaczyłam miejsce gdzie skończyłam czytać. Odłożyłam książkę i wzięłam laptopa na kolana. Odpaliłam Skeyp'a. Nie czekałam długo, bo zaraz zadzwonił.
- Hej - odezwałam się - Dlaczego nie odbierasz moich telefonów?
- Cześć - odparł trochę sucho - Nie miałem czasu.
- Nie miałeś czasu? - spytałam - To co takiego robiłeś?
- Miałem kilka spraw do załatwienia.
- Aha, rozumiem - westchnęłam - To o czym chciałeś pogadać?
- Chodzi o to, że my nie możemy być już razem - powiedział.
- Co? -  spytałam z szokowana - Ale jak to?
- Po prostu - warknął - Zrywam z Tobą.
- Czy Ty się słyszysz? - krzyknęłam - Dlaczego ze mną zrywasz? Masz kogoś ?
- Już Cię nie kocham - powiedział, doprowadziło mnie to do łez - I tak mam kogoś.
- Chcesz zaprzepaścić te 10 miesięcy razem, tylko dlatego, że wyjechałam? - byłam już całkiem załamana - Bo znalazłeś sobie jakąś szmatę, która jest lepsza ode mnie?
- Nasz związek i tak nie miałby przyszłości - odrzekł - Nie pasujemy do siebie.
- Ty dupku! - wrzeszczałam przez łzy - Niech zgadnę, już od Sylwestra jesteście razem nie? - potwierdził skinieniem głowy - Rafał, kurwa ! Nie odzywaj się więcej do mnie. Nie chcę Cię znać !
         Rozłączyłam się i rzuciłam na łóżko. Łzy płynęła z moich oczu, mocząc czarną pościel. Nie mogłam uwierzyć, że po tym wszystkim co razem przeszliśmy on mnie zostawił. Co za dupek. Ja się dla niego tak poświęcałam. Tyle dla niego robiłam.
         Nie mam pojęcia ile się wypłakiwałam w poduszki, ale już nie miałam czym płakać. Otarłam łzy z policzków. Poszłam do łazienki. Jedyną rzecz jaką miałam ochotę teraz zrobić to poczuć ulgę. Chwyciłam za moją kosmetyczkę i zaczęłam szukać niebieskiego papierku. Znalazłam go. Otworzyłam zgięty na pół papierek. Chwyciłam żyletkę. Podwinęłam rękaw swetra. Zrobiłam kilka cięć. Czułam ulgę, ból i pieczenie. Krew zaczęła ściekać z mojego nadgarstka. Poczekałam chwilę, aż ciemnoczerwona ciecz przestanie kapać. Umyłam kran i rękę.
         Usłyszałam dzwonek do drzwi. To znaczy, że brunet przyjechał. Ochlapałam twarz zimną wodą. Poprawiłam makijaż i zaciągnęłam rękaw na miejsce. Wpuściłam kilka kropel do oczu. Wyszłam z pomieszczenia, chwytając telefon, poprawiłam moje brązowe włosy i zeszłam na dół. Tata znów przeprowadzał rozmowę z moim przyjacielem. Po tylu latach mógłby już sobie darować. Weszłam do salonu.
- Skończyłeś już? - spytałam taty.
- Tak - uśmiechnął się, po czym dodał po polsku - Nie róbcie nic głupiego, jesteśmy z mamą na dole.
- Wiem - odpowiedziałam w tym samym języku. Wyciągnęłam rękę do bruneta i znów wróciłam do angielskiego - Chodźmy.
         Chwycił moją dłoń i poszliśmy do mnie. Tata nie zauważył, że płakałam to dobrze. Nadgarstek też już nie boli. Weszliśmy do pokoju o trzech czarnych ścianach i jednej ze zdjęciami, ten pokój należy do mnie. Zamknęłam drzwi na klucz.
- Hej - starałam się jak mogłam, żeby się uśmiechnąć.
- Cześć - podszedł do mnie i pocałował - Co się stało?
- Co masz na myśli? - spytałam, chociaż dobrze wiedziałam o co mu chodzi. On zna mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Wszystko rozpozna.
- Dlaczego płakałaś? - zadał pytanie siadając na parapecie.
- Pamiętasz jak Ci wspominałam, że mam chłopaka? - przytaknął. Usiadłam obok niego- Ten frajer zerwał ze mną jakąś godzinę temu, przez Skeyp'a.
- Co? Dlaczego? - zapytał z szokowany.
- Bo mnie już nie kocha - znów wybuchłam płaczem -Bo ma inną.
- A to skurwiel - podsumował go.
- Ładnie powiedziane - podciągnęłam nosem.
- Dobra - chwycił mnie za barki - Ogarnij się trochę i idziemy.
- Ooo, czyli rozmazana Ci się nie podobam, tak ? - próbowałam się zaśmiać.
- Bardzo mi się podobasz - uśmiechnął się i otarł tusz spod oczu.
- Weź sobie coś z szafki -  wstałam i podeszłam do drzwi łazienki - Ja się ogarnę.
         Poprawiłam mój makijaż , włożyłam soczewki, rozczesałam włosy. Gotowa byłam do wyjścia. Wróciłam do pokoju.
         Brunet siedział na łóżku i jadł chipsy. Uhh. Nienawidzę jak ktoś je w moim łóżku. A on doskonale o tym wie. Popatrzyłam na niego wkurzona. Zrobił potulną minę i zszedł z łóżka.
- Gotowa? - spytał, poprawiając włosy.
- Tak - rozczochrałam mu je.
- Dzięki- mruknął i wyciągnął rękę - Chodźmy.
         Otworzyłam drzwi i poszliśmy na dół. Jest styczeń, więc ubrałam czarne botki i ramoneskę. Rodzice siedzieli przytuleni do siebie w salonie i oglądali telewizję. Byliśmy gotowi, więc krzyknęłam do nich:
- Wychodzę. Nie wiem, o której będę, ale wrócę.
- Dobra - usłyszałam odpowiedź mamy - Bawcie się dobrze.
         Wyszliśmy z domu. Przed ogrodzeniem stał czarny Mustang GT500, mojego przyjaciela. Otworzył mi drzwi od strony pasażera. Jak zwykle dżentelmen. Wsiadłam, a on zaraz do mnie dołączył.
         Jechaliśmy już jakiś czas. Chciałam przerwać ciszę, więc włączyłam radio. Niestety wybrałam nie właściwy moment. Zajechaliśmy na parking galerii handlowej. trochę zaskoczona, bo oboje nie lubimy zakupów, wysiadłam z auta.
         Zatrzymałam się przed maską. Czekałam na bruneta. Dołączył do mnie po chwili. Objął mnie ramieniem wokół szyi i pociągnął do środka. Wiedziałam, że ludzie się na nas gapią. Nie lubię tego uczucia.
         Wchodząc do galerii uderzyło mnie ciepłe powietrze. Dobrze, bo było mi troszkę zimno. Zaprowadził mnie do sklepu sportowego.
- O co chodzi? - spytałam, patrząc jak przegląda wieszaki z ciuchami.
- Masz podał mi jakieś ciuchy - Idź przymierzyć.
         Z zmieszaną miną poszłam do przebieralni. Okazało się, że ciuchy jakie mi dał to czarna bokserka, szorty w tym samym kolorze i luźna koszulka.
         Zaczęłam się przebierać. Niesamowite jest ot, że wybrał mi właściwe rozmiary. Kompletnie zapomniałam o dzisiejszych ranach. Gotowa wyszłam do niego. Zakryłam nadgarstek.
- I jeszcze to - podał mi czarno-szare pumy.
         Westchnęłam tylko i ubrałam je. Znowu dobry rozmiar.
- Po co to wszystko? - spytałam stając przed lustrem. Ładnie to wygląda. Uśmiechnęłam się.
- Dobra. Ściągaj buty i resztę - uśmiechnął się.
         Boże , ja go zabiję, ale zrobiłam to o co prosił. Po 5 minutach byłam w ubraniach, w których przyjechałam. Dobrze, że nie zauważył. Chciałam odwiesić je na wieszaki, ale brunet mnie powstrzymał. Wziął je ode mnie i podszedł do kasy. Zauważyłam, że sobie wziął szare dresy i czarne Nike. Zapłacił za wszystko. Jestem pewna, że ekspedientki dały jakąś zniżkę. Wręczył mi moją torbę. Ponownie objął mnie ramieniem i wróciliśmy do auta.
         Odpalił silnik. Tym razem nie czekałam, aż zajedziemy gdzieś daleko, od razu włączyłam radio. Leciała nasza piosenka "Holiday" Green Day'a. Oboje zaczęliśmy nucić, a w połowie śpiewać. Kończąc śmialiśmy się na całego.
         Zaczął lecieć kolejny utwór. Nie wiedziałam skąd, ale kojarzyłam melodię. Słyszałam ją kilka dni temu. Po pierwszej linijce zrozumiałam.
- Kiedy? - spytałam, patrząc na niego.
- Co, kiedy? - zmarszczył brwi, ale się uśmiechnął.
- Kiedy nagrałeś tą piosenkę? - dopytywałam się go.
- Dwa, może trzy dni po Sylwestrze - wzruszył ramionami.
- I dopiero teraz mi mówisz? - pacnęłam go w głowę.
- Ała - udawał, że go boli - Nie chciałem Ci popsuć niespodzianki.
- Dobra, cicho bądź - zrobiłam głośniej.
         To tą piosenkę śpiewał w studiu. Nagrał moją, poprawka naszą piosenkę. Pamiętam jak leżeliśmy na wakacjach i próbowaliśmy coś stworzyć. Nigdy nam się nie udawało. Jak wróciłam do domu, do Polski napisałam cały tekst sama, jednego wieczoru. Od razu mu wysłałam. Spodobała mu się i stworzył melodię pod to. Zmienił kilka słów, ale sens wyszedł ten sam.
         Byłam zachwycona. Łzy płynęły po moich policzkach. Bardzo się wzruszyłam. I jeszcze pomyśleć, że poświęcił tyle czasu, aby można było to nagrać.
- Ej, mała - otarł mi łzy.
- Wszystko w porządku - uśmiechnęłam się.
- To dobrze, bo jesteśmy na miejscu.
         Strasznie dużo dziś płaczę. Rozejrzałam się. Staliśmy przed salą treningową Sam'a.
         Wzięliśmy kupione rzeczy i weszliśmy do środka. Przywitaliśmy się z recepcjonistką i poszliśmy do szatni. Oczywiście osobnych.
         Ściągnęłam ubrania i założyłam kupione rzeczy. Na szczęście w środku były rękawice. Ubrałam jedną na lewą rękę. Gotowa wyszłam z pomieszczenia.
         Uderzył mnie zapach potu. Osoby, głównie mężczyźni walczyli wręcz, za pomocą bo'a i nunczaku, byli bardzo spoceni. Zauważyłam właściciela. Był odwrócony do mnie plecami. Ciekawe czy ma jeszcze ten swój refleks.
         Po cichu podeszłam do niego i skoczyłam mu na plecy. Zawiesiłam się na jego szyi co było błędem. Złapał mnie za przedramię i przerzucił przez bark. Leżałam na macie.
- kogo moje piękne oczy widzą - pomógł mi wstać. Przytulił mnie do siebie - Nie wolno brać tak ludzi z zaskoczenia.
- Oj, przepraszam - uśmiechnęłam się - Chciałam Cię sprawdzić.
- Rozumiem - poklepał mnie po ramieniu - Co Cię do mnie prowadza?
- W sumie to sama nie wiem - podrapałam się po karku - Przyjechałam tu z Aus'em.
- Aus'em?
- A ze mną - odezwał się głos za pleców Sam'a. Miał mniej do ubrania, bo tylko dresy i buty, a i tak wyszedł później ode mnie. Ma boski kaloryfer - Co u Ciebie?
- W porządku - podali sobie ręce - Chcecie ring?
- Właśnie po to tu jesteśmy - zaśmiał się brunet.
         Podążyliśmy za Sam'em do wolnego ringu. Pomógł mi wejść przez sznurki. Zapięłam drugą rękawicę i byłam gotowa. Mój przyjaciel ustawił się przede mną z płaskimi rękawicami.
- Masz się wyżyć - powiedział - Myśl, że na rękawicach jest twarz tego śmiecia.
- Dwa razy nie trzeba mi powtarzać - zaśmiałam się i wymierzyłam pierwszy cios.
         Cały czas myślałam, że tam jest twarz Rafała. Wykrzykiwałam różne epitety z nim związane. Uderzałam z całej siły. Ja też obrywałam. Lekko, ale jednak. Minęła chyba godzina, albo więcej. Chciałam to już skończyć. Wykonałam trzy szybkie ciosy i doprawiła to wykopem. Mój " worek treningowy" trochę się zachwiał, ale utrzymał się.
- Tyle - powiedziałam dysząc.
- Lepiej? - spytał z uśmiechem.
- Tak - chciałam wyjść, ale koło ringu stało kilku facetów. Gapili się na mnie. Może za głośno krzyczałam. Zignorowałam ich i zeszłam. Zaraz potem brunet mnie przytulił -Fu. Jesteś spocony.
- Ty też i? - zaśmiał się.
- Idę pod prysznic - odepchnęłam go i poszłam do szatni.
         Zabrałam z szafki ręcznik i moje ciuchy. Przeszłam przez pomieszczenie i weszłam do pokoju z prysznicami. Zrzuciłam z siebie przepocone ubrania i weszłam do kabiny. Związałam włosy w koka. Puściłam wodę i spłukałam z siebie pot. Rany po cięciu trochę piekły. Zakręciłam wodę i wysuszona ubrałam moje czarne dżinsy, szary sweter i botki.
         Wróciłam na salę z torbą. Oparłam się o jedną z ścian i czekałam na mojego przyjaciela. Obserwowałam ćwiczących chłopaków. Byli bardzo dobrze umięśnieni. Sam niektórych świetnie wyszkolił, a inni dopiero zaczynali. Pamiętam jak pierwszy raz tu ćwiczyłam.
         Miałam może z 8 lat. Rodzice przyprowadzili mnie tu. Sam jest ich najlepszym przyjacielem. Uczył mnie posługiwać się bo'em, nunczaku, walki wręcz, a na dodatkowych lekcjach nawet mieczem. Nie wiedziałam po co wysyłali mnie na te zajęcia, ale teraz im dziękuję.
- Jedziemy? - usłyszałam czyjś głos.
- Co? - ocknęłam się - Tak, jasne.
          Chwycił mnie w tali i poszliśmy na pole. Było chłodniej niż wcześniej. Wtuliłam się bardziej w bruneta. Zostawiliśmy torby w aucie. Postanowiliśmy udać się do kawiarni. Miałam straszną ochotę na kawę.
         Wchodząc do budynku uderzyła mnie fala o zapachu cynamonu i kawy. Znaleźliśmy pusty stolik koło okna. Usiadłam na przeciwko przyjaciela i zaglądnęłam do karty. Było tyle pyszności. Spoglądnęłam na mojego towarzysza. Był pochłonięty czytaniem.
- Mogę już przyjąć zamówienie? - podeszła do nas kelnerka. Patrzyła się tylko na mojego BFF.
- Tak - odezwałam się. Zaszczyciła mnie wrogim spojrzeniem - Poproszę latte i ciasto czekoladowe.
- Ja tak jak mój miś, wezmę ciasto czekoladowe, ale z cappuccino - pokazał jej rząd śnieżnobiałych zębów.
- Przyniosę zamówienia - uśmiechnęła się do chłopaka, a mnie zabijała wzrokiem.
         Kiedy odeszła cicho zachichotałam. Kolejna, która będzie mnie nienawidzić. Bawi mnie już ta sytuacja. Podciągnęłam rękawy i oparłam się wygodnie na sofie.
- Jak się czujesz? - spytał w pewnym momencie brunet.
- Lepiej - chwyciłam go za rękę -Dziękuję.
- Od tego są przyjaciele - uśmiechnął się i głaskał moje knykcie - Co chcesz robić w tym tygodniu?
- Nie mam pojęcia- wzruszyłam ramionami - Może deska, kino, spacer. Wymyśl coś.
- Dobrze. Coś wymyślę - posłał mi swój zabójczy uśmiech.
- Oto wasze zamówienia - podałam mam nasze porcje. Jestem pewna, że napluła mi do kawy. No ale nic.
         Wzięłam kęsa ciasta. Umm pycha. Ciasto rozpływało się w ustach. Oparłam łokieć o stół i potrzymałam głowę.
- Co to? - spytał, patrząc chyba za mnie. Odwróciłam głowę, ale nic tam nie było.
- Gdzie? - zdziwiłam się.
- Tu- chwycił moją rękę. Cholera - Dlaczego?
- To było po tym jak ze mną zerwał - poczułam jak oczy zachodzą mi łzami.
- Mała - Aus podniósł się z swojego miejsca i wziął mnie na kolana. Wtuliłam się w niego - Będzie dobrze - Głaskał mnie po włosach - Chcesz wracać?
 - Chcę się upić - powiedziałam przez łzy.
- To nie jest dobry pomysł - rzekł Austin - Ale możemy pojechać do mnie i napić się wina.
- Może być - otarłam łzy.
- To kończy jeść i jedziemy - zdjął mnie z kolan i wrócił na miejsce.
         Trochę się już uspokoiłam. Zjadłam do końca pyszne ciastko, a teraz kończyłam pić kawę. Mój drogi przyjaciel skończył już chwilę temu. Przyglądał mi się uważnie. Nie przeszkadzało mi to. Kiedy opróżniłam szklankę do kawiarni weszła grupka dziewczyn. Rozglądały się za wolnym miejscem. Miałam nadzieję, że go nie rozpoznając. Niestety myliłam się. Zaczęły między sobą szeptać.
         Nawet nie wiem kiedy znalazły się koło naszego stolika. Każda z nich obdarowałam mnie gardzącym spojrzeniem, a później wpatrywały się w swojego idola jak w obrazek.
- Możemy prosić o autograf? - spytała jedna, na co przewróciłam oczami, a brunet się uśmiechnął.
- Oczywiście - wziął od każdej zeszyt i podpisał się tam.
         Nawet nie byłam zdziwiona kiedy chciały mieć jeszcze zdjęcie. Oczywiście się zgodził. Miałam na prawdę dość tych wszystkich fanek, które mam przeszkadzały.
          A może byłam zazdrosna? Nie, to nie to. Wiedziałam, że mój przyjaciele jest bardzo popularny. W końcu to amerykańska gwiazda muzyki pop Austin Mahone. Ale wkurzało mnie to, że nam przeszkadzają. Gdzie byśmy razem nie poszli to zawsze go zaczepią. Kiedy widzieli mnie z nim fotoreporterzy, pytali czy jestem jego dziewczyną. Odpowiedź zawsze była negatywna, ale i tak na portalach plotkarskich uważali, że jesteśmy razem.
         Tak było do tamtego roku. Teraz już wiedzą, że jesteśmy przyjaciółmi od dziecka.
- Żyjesz? - ktoś machnął mi ręką przed oczami.
- Sorki - potrząsnęłam głową - Zamyśliłam się.
- To co możemy iść? - spytał i podał mi rękę.
- Jasne.
         Złączyłam palce z przyjacielem. Wtulona w jego ramię, opuściliśmy budynek. Wiedziałam, że dziewczyny obserwują nas z okna. Poszliśmy do samochodu. Pojechaliśmy pod dom Austin'a.
         Weszliśmy do środka. Wrzuciliśmy ciuchy do prania i zasiedliśmy przed telewizorem w salonie.
- To co oglądamy? - zapytał brunet przeglądając filmy.
- Proszę komedię - skuliłam się na sofie.
- Proszę bardzo - posłał mi uśmiech - Ale Ty rusz dupę i idź po jakieś chipsy.
         Wystawiłam mu języki i poszłam do kuchni. Zaglądnęłam do półki, gdzie zawsze jest coś słodkiego. Wyciągnęłam chipsy, żelki, ciastka i moje ulubione krakersy. Załadowana paczkami i colą wróciłam do salonu. Położyłam wszystko na stoliku przed kanapą.
         Mój przyjaciel siedział już na niej. Pokręciłam tylko głową i przytuliłam się do niego. Nogi zgięłam w kolanach i podciągnęłam na kanapę. Włączyliśmy film i skupiliśmy się na nim.
         Wybrał dobrą komedię. Chichotaliśmy się prawie cały czas, a do tego cały czas coś jedliśmy.
         Jeden film się skończył, później drugi i trzeci. Czwarty oglądałam chwile sama, bo do Aus poszedł odebrać telefon.
         Powieki zaczęły mi ciążyć i zasnęłam.

~  Austin ~

         Zadzwonił do mnie menadżer. Zostawiłem ją na chwilkę samą. Mam mieć jutro wywiad. Świetnie - pomyślałem z sarkazmem. Wolałbym ten czas spędzić z nią, ale jak trzeba to trzeba.
         Wróciłem do dziewczyny, ale spała w najlepsze. Chwyciłem ją pod i podniosłem. Westchnęła cicho, opadając głową na moją klatkę piersiową. Jest taka spokojna jak śpi.
         Zaniosłem ją po schodach do jej sypialni, w której zawsze śpi. Położyłem brunetkę na łóżku i ściągnąłem jej ubranie.
         Bardzo martwiły mnie te blizny na przedramieniu. Nie chciałem, żeby to robiła, żeby cierpiała.
         Przykryłem ją kołdrą i miałem zamiar wychodzić, kiedy Avalon szepnęła:
- Zostań.

         Ściągnąłem koszulkę i spodnie. Wszedłem z drugiej strony pod pościel, przygarniając ją do siebie. Przytuliła się do mnie zapadając w dalszy sen. Ucałowałem jej czoło i zamknąłem oczy zasypiając.

------------------------------------------------------
Jest kolejny rozdział :D Według mnie jest dobry, ale ocenę zostawiam Wam :) Poznaliście imiona głównych bohaterów. Co o nich sądzicie?

Do Mdzia- Haki, nie jest to skrót, ani imię :D wytłumaczenie będzie w późniejszych rozdziałach.

Zapraszam do zakładki "Bohaterowie" :)
Niektóre informacje o Austinie są wymyślane na potrzeby bloga.

Komentujcie, to mnie bardzo motywuje. Im więcej komentarzy, tym rozdział będzie szybciej.

Pozdrawiam i do przeczytania :*

8 komentarzy:

  1. Rozdział świetny. Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział taki trochę spokojniejszy prócz początku. Tak zacieśnia relację między przyjaciółmi. Więc teraz pewnie czas na więcej akcji co podsyca niecierpliwość. Boli, że ten zły ma akurat na imię Rafał :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Uwielbiam postać Austina! I Avalon!
    Liczę na więcej akcji w następnym rozdziale ;)
    Czekam na next i weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda mi Avalon :/ Widać, że szczerze kochała Rafała.
    Zazdroszczę Avalon - też bym chciała mieć takiego bff, jak Austin :D
    Poza tym Austin to świetny mężczyzna, mam nadzieję, że między głównymi bohaterami zawsze będzie, jak najlepiej :)
    Pozdrawiam i weeeny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale się porobiło... Jeny!!! Austin-gwiazda pop-BFF?!! Przecież oni powinni być razem!! Na kilometr pachnie, że Austin i Avalon to coś więcej niż tylko "przyjaciele". No błagam! Nie rób nic złego! Nie krzywdź tej miłości!! Avalon - ładne imię (w końcu je poznałam xD), szkoda że się tnie i tak :'( Rafał to dupek, ale w sumie to fajnie by było gdyby się pojawił i by było: Austin vs Rafał :D Taa... rozdział świetny i dłuuuuugi :) Czekam niecierpliwie na next :) Buziaczki :*
    Ps.Wypełniłam nominacje LBA na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Nominuję cię do LBA :) Więcej info: http://ukrytetajemnice.blogspot.com/2016/02/lba-4.html

      Usuń
  6. Super rozdział! :-* :-* :-* Weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział wyszedł supi, a teraz do rzeczy:
    -Rafał to dupek :( Zdradzał ją, chociaż ona też nie była całkowie w porządku. Może nie spała z Ausem, ale na pewno jest miedzy nimi cos wiecej niz przyjazn. Poza tym kocham ich relacje. Sa tacy slodcy razem.
    Czyzby Av byla nocna lowczynia, albo cus? O to chodzilo z tymi treningami :D
    Btw Avalon to naprawde sliczne imie <3
    Lece czytac dalej
    Adeczka45

    OdpowiedzUsuń

Proszę, pozostaw po sobie komentarz ;*